Polska
Donald Tusk potwierdził, że stawi się w sądzie. „W Europie sądzi się, że PiS to partia mściwa”
Donald Tusk został wezwany do sądu. Szef Rady Europejskiej będzie zeznawał w charakterze świadka w sprawie dotyczącej katastrofy smoleńskiej. Rozprawa została zaplanowana na poniedziałek 23 kwietnia. Były premier polskiego rządu potwierdził, że stawi się w sądzie.
Sprawa, w której będzie zeznawał Donald Tusk została wytoczona przez rodziny osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej. Wśród nich znaleźli się bliscy: Anny Walentynowicz, Bożeny Mamontowicz-Łojek, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.
Oskarżenia spadły na: Tomasza Arabskiego, który w czasie rządów Donalda Tuska pełnił funkcję szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów; dwoje jej pracowników: Monikę B. i Mirosława K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w stolicy Rosji, Moskwie (chodzi o Grzegorza C. i Justynę G.).
Arabskiemu zarzuca się m.in. „niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru i koordynacji nad zapewnieniem specjalnego transportu wojskowego dla prezydenta RP” oraz „niepoinformowanie uprawnionych służb o znanym mu statusie tego terenu, podczas gdy status lotniska miał istotne znaczenie dla bezpieczeństwa lotu i zakresu obowiązków służb”. Oskarżonym grozi do trzech lat więzienia.
Tusk: Stawię się w sądzie
Podczas konferencji prasowej Tusk zapewnił, że stawi się w poniedziałek w sądzie. „Tak, oczywiście. Wzywa mnie na świadka w sprawie. Tak, jak każdy obywatel, i ja mam ten obowiązek” – powiedział szef Rady Europejskiej.
Tusk odniósł się również do tekstu Katarzyny Szymańskiej-Borginon, brukselskiej korespondentki RMF FM, która w swoim tekście zamieszczonym na łamach serwisu rmf24.pl zawarła wypowiedź jednego z polskich polityków. Ten stwierdził, że „Tusk rozpowiada po Brukseli, że PiS go aresztuje i jego syna także”. „To oczywiście nie tworzy dobrej atmosfery wokół Polski, ale jak komentuje jeden z moich rozmówców – „sprawa Gawłowskiego mogła pobudzić wyobraźnię”.” – pisze dziennikarka. Cały tekst TUTAJ.
Szef Rady Europejskiej przyznał, że „jest to trochę przykre” i stwierdził, iż dziś „dziennikarstwo polega na suflowaniu takich absurdów”.
„Każdy, kto mnie zna, wie, że nie chodzę po Brukseli, tylko biegam, to mój ulubiony sport. Nie mam zwyczaju skarżyć się na swój los nikomu, a już w szczególności nie mam zwyczaju skarżyć się na coś, co może mi się przydać. To, że dzisiaj o PiS-ie nie tylko w Polsce, ale i w Europie sądzi się, że to partia dość mściwa i niektóre zdarzenia z ostatnich tygodni to potwierdzają, to inna sprawa. Ale jeśli chodzi o mnie, generalnie jestem optymistą i wciąż jestem dość waleczny” – oświadczył.