Polska
Małgorzata Wassermann o pracy ABW ws. Amber Gold: „Mieli informacje o piramidzie finansowej”
Małgorzata Wassermann, przewodniczącej komisji ds. Amber Gold, w rozmowie z portalem wPolityce.pl poinformowała, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy zeznawali przed komisją twierdzili, iż otrzymywali instrukcje, aby „nie zajmować się aktywnie” sprawą piramidy finansowej.
Aktywne niezajmowanie się tą sprawą oznacza, że nie pozyskiwano informacji, a jeżeli jakaś wpłynęła, to składano ją do danej teczki – wyjaśniła.
Funkcjonariusze mówią o braku wsparcia, ale dopiero na etapie po wybuchu afery. Jeśli zaś chodzi o nieaktywne zajmowanie się sprawą, to jest to okres od sierpnia 2011 roku, gdy ABW otrzymuje już mocne informacje o piramidzie finansowej – dodała.
Przewodnicząca komisji ds. Amber Gold dodała również, że na 9 miesięcy przed wybuchem afery związanej z piramidą stworzoną przez Marcina P., ABW miała oszusta „na tacy”. Wassermann przyznała, że istnieje kilka notatek, które potwierdzają ten fakt. Tych notatek jest więcej. Niektóre są jawne, ale istnieją także notatki, z których Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie zdecydowała się zdjąć klauzuli tajności. Ważne, że ABW otrzymała bardzo istotne informacje o powstającej piramidzie finansowej i o przejęciu firmy – trupa, czyli Jet Air od pana Wicherka – powiedziała.
W notatce pojawia się też ważny cytat, z którego wynika, że nikt w świecie lotniczym nie miał wątpliwości, iż firma OLT nie powstała w celu zarabiania pieniędzy, ale po to, by Amber Gold prało pieniądze – zdradziła. W notatkach znajdują się też informacje wskazujące na transfer pieniędzy z Amber Gold do różnych podmiotów, które są w tych materiałach wskazane. Jest szereg wątków niezwykle niepokojących – dodała.
Cały wywiad znajdą państwo TUTAJ.
To nie pierwszy raz, gdy Małgorzata Wassermann obnaża nieudolność służb zajmujących się sprawą Amber Gold. Na początku lutego tego roku portal wMeritum.pl publikował rozmowę z przewodniczącą komisji, którą na sejmowym korytarzu przeprowadził jeden z dziennikarzy TVP. Wassermann przyznała wówczas, że w okresie, gdy Marcin P. w najlepsze działał na polskim rynku, służby zdecydowały o założeniu mu podsłuchu. Niestety, nie doszło do tego. Dlaczego?
Wie Pan, Panie Redaktorze, że jak podjęto decyzję, że założą w końcu podsłuch Marcinowi P., to służby nie znały jego numeru. W związku z powyższym, co kilka dni występowano o kolejną zgodę na kolejny numer telefonu, bo to nie jest tak, że oni byli przygotowani, że wiedzieli w ramach czynności operacyjnych, jakimi numerami się posługuje. Oni dopiero zaczynali je pozyskiwać – powiedziała Wassermann.