Europa
Parlament Europejski przyjął ACTA 2
Parlament Europejski przyjął dyrektywę o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, znaną jako ACTA2. To było ostateczne głosowanie. Zdaniem krytyków tego rozwiązania, pomysł wprowadzi cenzurę w Internecie. Za przyjęciem dyrektywy było 348 europosłów, przeciwko głosowało 274.
Duże platformy internetowe nie powinny już mieć możliwości zarabiania na treściach tworzonych przez dziennikarzy i artystów bez ich sprawiedliwego wynagradzania. Te nowe przepisy o prawach autorskich są specjalnie dostosowane do realiów epoki cyfrowej i dotyczą takich platform jak YouTube, Facebook i Google News.
Dark day for internet freedom: The @Europarl_EN has rubber-stamped copyright reform including #Article13 and #Article11. MEPs refused to even consider amendments. The results of the final vote: 348 in favor, 274 against #SaveYourInternet pic.twitter.com/8bHaPEEUk3
— Julia Reda (@Senficon) March 26, 2019
„Osiągnęliśmy naprawdę dobre porozumienie” – powiedział poseł do PE Axel Voss, który prowadził negocjacje w imieniu Parlamentu. Ten niemiecki poseł z grupy PPE określił je jako „dobry i wyważony kompromis”, powiedział jednak, że takie kwestie jak odpowiedzialność platform mogą wymagać dalszych prac w przyszłości.
Europosłowie przyjęli projekt, który forsował niemiecki eurodeputowany Axel Voss. Platformy internetowe i aplikacje, w których użytkownicy mogą publikować treści, muszą „dołożyć wszelkich starań”, aby pozyskać licencje na wszystko, co użytkownicy mogą przesłać – czyli całą twórczość chronioną prawem autorskim na świecie.
Jeśli sąd uzna, że wysiłki platformy w zakresie filtrowania treści i pozyskiwania licencji były niewystarczające, platforma będzie bezpośrednio odpowiedzialna za naruszenia prawa autorskiego przez użytkowników.
Artykuł 13. przyjęty przez Parlament Europejski
Największe kontrowersje budzi artykuł 13., który zakłada wprowadzenie przez duże platformy internetowe obowiązku filtrowania treści pod kątem naruszenia praw autorskich. W tym celu najprawdopodobniej powstać będzie musiał specjalny algorytm, który zanim wrzucimy coś do sieci, sprawdzi czy treść nie narusza prawa autorskiego. Przeciwnicy forsowanego prawa twierdzą, że doprowadzi to do cenzury internetu, a w konsekwencji do jego całkowitej zmiany.
Artykuł 11. przyjęty przez Parlament Europejski
Natalia Mileszyk z „Centrum Cyfrowego” zwraca uwagę na równie niepokojący – artykuł 11, który jej zdaniem, może doprowadzić do paraliżu informacyjnego. Potwierdza to zresztą Google w swoim oficjalnym komunikacie.
„Najnowsza wersja dyrektywy szkodzi małym i rosnącym wydawcom oraz ogranicza dostęp konsumentów do różnorodnych źródeł wiadomości. Zgodnie z dyrektywą pokazywanie czegoś poza zwykłymi faktami, hiperłączami i „pojedynczymi słowami i bardzo krótkimi fragmentami” będzie ograniczone (zagrożone jest więc funkcjonowanie usługi Google News – przyp. red.). To wąskie podejście spowoduje niepewność i ponownie może doprowadzić do tego, że platformy internetowe ograniczą ilość informacji wydawców prasowych, które pokazują konsumentom. Ograniczenie długości fragmentów utrudni konsumentom odkrywanie treści wiadomości i zmniejszy ogólny ruch do wydawców wiadomości, co pokazuje jeden z naszych ostatnich eksperymentów wyszukiwania”
– czytamy.
We wspomnianym eksperymencie Google dostosował linki oraz informacje do prawa, które miałoby obowiązywać po wdrożeniu dyrektywy. Wówczas ruch na stronach internetowych wydawców spadł o połowę, ponieważ informacje po prostu były widoczne słabo lub wcale dla użytkowników.
Polski rząd przeciwko ACTA 2
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego podkreślali w oficjalnym komunikacie, że sprzeciw Polski budzą dwa artykuły projektu dyrektywy ACTA2.
„Chodzi o art. 13, który wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich, oraz art. 11, dotyczący tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych. Stanowisko polskiego rządu jest od początku jednoznaczne. Prawa autorskie powinny być chronione, ale nie kosztem wolności w Internecie. Polska sprzeciwia się również m.in. nadmiernie restrykcyjnemu ograniczaniu udostępniania treści. Takie rozwiązanie stawia w uprzywilejowanej pozycji międzynarodowe koncerny wydawnicze i może działać na szkodę małych i średnich wydawców, w tym wielu polskich wydawców”
– informowało ministerstwo.