Polska
Paweł Szramka prezentuje obszerny materiał o działalności ferm futrzarskich w Polsce
Poseł Paweł Szramka z Kukiz’15 zaprezentował za pośrednictwem portalów Facebook oraz YouTube obszerny materiał wideo o działalności ferm futrzarskich w Polsce.
„Wiele mówi się na temat branży futerkowej w Polsce. Ostatnio pojawił się pomysł, żeby zakazać hodowli zwierząt na futra na terenie naszego państwa. Zwolennicy zakazu bardzo mocno pracują w mediach argumentując swoje racje m.in. złym traktowaniem zwierząt czy też uciążliwym wpływem ferm na społeczeństwo. Trudno jednak doszukać się wypowiedzi samych hodowców. Dlatego postanowiłem dla Państwa oraz własnej wiedzy zobaczyć jak to faktycznie wygląda” – napisał w poście na Facebooku Paweł Szramka.
Ponad 40 minutowy reportaż zamieszczony został na portalu YouTube.
Poseł Kukiz’15 postanowił pojechać na jedną z ferm futrzarskich i przekonać się jak wygląda ich działalność. Do Sejmu złożono bowiem dwa projekty ustaw, które przewidują m.in. zakaz hodowli i chowu zwierząt futerkowych w celu pozyskiwania futer. Obydwa projekty są niemal identyczne. Podobnie jest z uzasadnieniem projektów. W materiale pada stwierdzenie, iż aktywiści nakłaniający do likwidacji ferm chwalą się publicznie, iż brali udział w przygotowywaniu projektów ustaw.
Projekt posłów PiS można przeczytać tutaj, natomiast projekt posłów PO można przeczytać tutaj.
Na pytania Pawła Szramki odpowiadał właściciel fermy Szczepan Wójcik oraz Marek Miśko dyrektor generalny Związku Polski Przemysł Futrzarski. Poniżej przedstawimy skrót wszystkich odpowiedzi. Zachęcamy do obejrzenia całego materiału.
„Ile jest obecnie ferm futrzarskich na terenie Polski i czy wszystkie są zrzeszone w związkach?” – zapytał Poseł.
Marek Miśko: W ubiegłym roku było 1126 ferm, obecnie przez to zamieszanie jest ok. 1000 ferm. Część hodowców zwierzęta sprzedała, a część wyjechała na Ukrainę, gdzie tam otworzyła swoje hodowle.
Paweł Szramka: Jak prezentuje się krajowa branża na rynku światowym?
Szczepan Wójcik: Polska produkcja wyróżnia się jakością. To dlatego zajęliśmy drugą pozycję, bo produkujemy znakomitej jakości surowiec w postaci skóry. O skóry z Polski walczą kupcy z Chin, z Rosji, ale też z innych krajów. Po prostu dlatego, że są najlepsze. Produkujemy ich ok. 10 mln. w skali roku i niemal 100% idzie na eksport, dając tym wpływy ok. 2-2,5 mld złotych. Branża daje bezpośrednio ok. 13 000 miejsc pracy i kilkadziesiąt tysięcy w branżach kooperujących.
Paweł Szramka: Z jakimi branżami współpracujecie? Wiemy, że to jest kooperacja kilku różnych podmiotów.
Szczepan Wójcik: Są to producenci klatek, są to producenci paszy, maszyn, weterynaria. Nie jest możliwe, żeby to byli tylko hodowcy. To wszystko trzeba wybudować, ktoś to musi wybudować, ktoś musi wyprodukować blachę, ktoś musi wyprodukować klatkę, paszę. Niektóre stanowiska są stworzone wyłącznie dlatego, że istnieje branża futerkowa i tylko po to, żeby ją obsługiwać, więc kooperujemy. Jeśli ktoś zna się na gospodarce to wie, że jedna branża bez drugiej branży nie jest w stanie istnieć, więc wyłączając nas – hodowców zwierząt futerkowych z łańcucha gospodarczego, automatycznie oddziaływujemy na inne branże i inne przemysły.
Paweł Szramka: Jesteśmy w niewielkiej miejscowości, więc spytam jaki stosunek do ferm ma lokalna społeczność?
Marek Miśko: Jeżeli jest dobrze prowadzona hodowla drobiu, czy kur, czy jakiegokolwiek innego zwierzęcia to po prostu jeżeli jest dobry gospodarz to jest dobrze, jeżeli jest zły gospodarz to zwierzęta nie przemówią do niego w Wigilię. Tak to działa.
Szczepan Wójcik: Większość protestów obywa się tam, gdzie fermy dopiero mają powstać i gdzie ich w ogóle nie ma.
Paweł Szramka: Dlaczego branża futerkowa znalazła się pod ostrzałem? Kto przekonuje do likwidacji tej branży? Kiedy po raz pierwszy ten ostrzał się pojawił?
Marek Miśko: Cały ten atak, jego kulminacja następuje teraz. Sam początek to jest wtedy kiedy polski przemysł futrzarski osiągnął pozycję światowego lidera. Znaleźliśmy się najpierw w trójce światowej i na drugim miejscu w Europie. Kiedy pojawiły się pieniądze, które można zyskać, zaczęliśmy być atakowani. Dokładnie to samo dzieje się dzisiaj z drobiem polskim. Kiedy drób nie był znaczący, nie był atakowany, nie było organizacji ekologicznych, kury nie cierpiały. Kiedy zaczęły się pojawiać ogromne pieniądze i duży eksport, czyli gospodarka stawała się silna, kosztem niemieckiej wtedy zaczęły się ataki. Dokładnie było to samo z nami. W sprawie futer trzeba powiedzieć, że jest kilka grup interesów, które mogą na tym zyskać. Przede wszystkim zyskają na tym kraje, i być może on maczają w tym palce, dlaczego nie. Zyskają kraje, które utworzą u siebie takie hodowle, bardzo zyskowne czyli kierunek wschód: Białoruś, Ukraina, Rosja. A tam o warunkach humanitarnych zwierząt nikt nie śnił. Drugim zyskującym będą firmy utylizacyjne z Niemiec.
Paweł Szramka: Jakie organizacje starają o likwidację branży futerkowej i jakie padają argumenty z jej strony?
Marek Miśko: Główne to są dwie organizacje, a właściwie to są to ci sami ludzie. Oni stworzyli organizacje w ramach swojego środowiska, dwie takie dosyć silne. Jest to Fundacja Viva, brytyjska organizacja która działa jako filia na terenie Polski. Założycielami ten fundacji są Brytyjczycy i w radzie fundacji, tej polskiej są też Brytyjczycy (mojepanstwo.pl/miedzynarodowy-ruch-na-rzecz-zwierzat-viva). I „Otwarte Klatki” (mojepanstwo.pl/stowarzyszenie-otwarte-klatki), które powstały w wyniku podziału tej organizacji ekologicznej. Panie Pośle, oni chodzą po Sejmie, oficjalnie przyznają się do tego, że mieli wpływ na kształt tej ustawy, ale z resztą to widać bo to jest fatalnie przygotowana ustawa. Błąd na błędzie, tam nie tylko ortograficzne błędy, tam są niespójności, nieścisłości prawne. Przecież Biuro Analiz Sejmowych tą ustawę zmiażdżyło! Zrównało ją z ziemią, że jest niezgoda z polską Konstytucją i jest niezgodna z prawem unijnym. Ten kto ją pisał, pisał ją rzeczywiście na kolanie, ale oni się do tego przyznają. Działają lobbystycznie, nie zarejestrowawszy wcześniej tej działalności lobbystycznej. To kto ma wpływ na budowanie przepisów prawa w Polsce? Zewnętrzne organizacje, których nikt nie wybierał?
Paweł Szramka: Kilka lat temu organizacje przekonujące do zamknięcia hodowli przeprowadziły śledztwo, jak twierdzą na fermach wiceprezesów Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych Pana Rajmunda Gąsiorka oraz Pana Wojciecha Wójcika. Opublikowane filmy przedstawiają bardzo okaleczone i zaniedbane zwierzęta, niektóre chyba też nieżywe. Te filmy stały się bodajże powodem do większego ataku na branżę. Co można powiedzieć o tych materiałach i jak Państwo się do tego odnosicie?
Chodzi o ten materiał:
Szczepan Wójcik: Panie Pośle, przede wszystkim to nie jest śledztwo, tylko to jest jedna wielka propaganda i manipulacja. Ja też mogę wejść do szpitala ortopedycznego i pokazać człowieka bez ręki, bez nogi i z chorobami skóry i powiedzieć, że tak wygląda całe polskie społeczeństwo, co oczywiście jest nieprawdą. Zwierzęta futerkowe, jak wszystkie zwierzęta mają prawo chorować i czasami chorują. Ale te zwierzęta się leczy, oddziela je, izoluje, robi się specjalne izolatki, tzw. lecznice gdzie jest wyznaczony do tego pracownik, czy też lekarz weterynarii zatrudniony na fermie i on ma zadanie leczyć te zwierzęta. Organizacje ekologiczne, które wkradają się pod osłoną nocy na fermę kręcą wybrane tylko klatki nie pokazując całości. Mówiąc, że to jest obraz całej polskiej hodowli po prostu kłamią.
Paweł Szramka: Jakiś czas pojawił się materiał, nagranie z restauracji na którym działacze opowiadają o planach zastopowania działalności ferm. Kim były te osoby z nagrania i co można było na nim usłyszeć?
Film można obejrzeć na stronie: www.sprawdzich.pl
Marek Miśko: To konkretni ludzie są. Zdaje się, że to jest Pani Prezes Stowarzyszenia „Otwarte Klatki” Dobrosława Gogłoza. To jest była nauczycielka angielskiego, zdaje się.
Szczepan Wójcik: Tak, jest ona nauczycielką angielskiego. Na tym nagraniu można usłyszeń jak Pani Prezes tego stowarzyszenia na spotkaniu informuje, opowiada o spotkaniach z szefami, z prezesami stowarzyszeń polskich firm utylizacyjnych. Polskich z nazwy bowiem 95% kapitału utylizacji w Polsce jest niemieckie. W niemieckich rękach. Opowiada na tym nagraniu, że mają wspólny cel z firmami utylizacyjnymi, aby zamknąć branżę futerkową w Polsce, bowiem rywalizujemy o ten sam surowiec, czyli surowiec w naszym przypadku do karmienia zwierząt futerkowych, w ich przypadku do utylizacji, czyli do spalenia. Zdradza Pani Prezes, że spotkali się kilkakrotnie, że są bardzo mocno wspierani, że cała rodzina jednego z prezesów bardzo mocno wspiera tą inicjatywę. Oczywiście, że wspiera skoro mają wspólny cel, a celem wg. mnie mogą być tylko pieniądze, no to wiadomo że się wspierają. Ona to bez ogródek opowiada. Dzisiaj zauważyliśmy, że wycofała się Pani Dobrosława Gogłoza przynajmniej częściowo z debaty publicznej bo ciężko jest obronić argument, w którym jednoznacznie przyznaje się do tego, że chce zniszczyć polską w 98% branże, na rzecz niemieckiej w 95% branży utylizacyjnej.
Paweł Szramka: Którzy posłowie są najbardziej zaangażowani w sprawię i dlaczego?
Szczepan Wójcik: Jest dwóch posłów wnioskodawców. Jednym jest poseł PiS Krzysztof Czabański. Zawodowo dziennikarz, to jest bardzo mocno zastanawiające dlaczego zajmuje się rolnictwem nie słuchając jednocześnie opinii naukowców i specjalistów z tego zakresu. Dlaczego? To pytanie zadajemy sobie też i my. W jednym z wywiadów udzielonego tygodnikowi Newsweek Prezes Fundacji Viva przyznaje się do bardzo bliskich relacji z córką Pana Krzysztofa Czabańskiego. Oczywiście tutaj możemy domniemać jakie wpływy przez to właśnie ta organizacja zdobywa u Pana Krzysztofa Czabańskiego, a przecież tajemnicą nie jest bardzo wysoka pozycja w partii rządzącej, więc ja myślę że to jest bezpośredni wpływ tych organizacji wywieranych być może przez przyjaciółkę, czyli przez córkę Pana Krzysztofa Czabańskiego. Być może bezpośrednio na jego osobę (…).
Drugim wnioskodawcą jest Pan poseł PO Paweł Suski, który przynajmniej drugą kadencje walczy o wprowadzenie tego zakazu w Polsce. Nie jest aż tak aktywny jak poseł Krzysztof Czabański, być może ma mniejsze wpływy polityczne. Gdyby miał takie wpływy jak Pan poseł Krzysztof Czabański, czyli rządził Telewizją Polską, w ogóle mediami publicznymi, w tym Polską Agencją Prasową, czy też Polskim Radiem być może robiłby dokładnie to samo. Niemniej wiem, że nie wiem czy jeszcze zanim został posłem, czy już po w każdym razie prowadził hodowlę psów, więc wie jak się zwierzęta hoduje. Tutaj jest zastanawiające, ponieważ on jest głównym orędownikiem czipowania tych psów.
Paweł Szramka: Powiedzmy coś więcej na temat samej ustawy, bo to nie jest tylko likwidacja branży futerkowej, jest tam wiele innych, ciekawych zapisów.
Marek Miśko: Panie Pośle, dla nas jest w ogóle rzeczą bardzo dziwną, że pomiędzy psami na łańcuchach, a pomiędzy likwidacją zabezpieczeń przeciwko gołębiom jest wpisana likwidacja gałęzi przemysłu rolnego. To jest niesamowite. Jak można likwidować 50 tys. miejsc pracy? Jak można rezygnować dobrowolnie z 800 mln. złotych wpływów do budżetu państwa? Jak można rezygnować z 2,5 miliarda wartości dodanej do eksportu polskiego? Bo tyle dają fermy i wpisać to w ustawę o ochronie zwierząt. Jestem przekonany, że każdy poseł powinien się zapoznać dokładnie i dogłębnie z tą ustawą . Nie głosować Panie pośle, przekonywać kolegów, bardzo Pana proszę, żeby zapoznawali się z tą ustawą. Tam są takie kwiatki, że naprawdę zastanawiające jest to, czy organizacje ekologiczne biorące udział w procedowaniu w procedowaniu tej ustawy, w sensie na poziomie jej pisania bo do tego się przyznają, nie będą miały z tego korzyści. Na przykład tam jest zapisane, w tej ustawie że organizacje społeczne, ustawodawca nie mówi, jeszcze nie ustawodawca Bogu niech będą dzięki, na razie autor ustawy nie mówi co to znaczy organizacje społeczne. Czyli kto? Pewnie ekolodzy, ale nie precyzuje tego. Aktywiście organizacji społecznych będą mieli prawo wejść na teren prywatnej posesji bez zgody i mimo sprzeciwu właściciela. Tak jest zapisane w tej ustawie, czyli nadaje się kompetencje aktywistom ekologicznym większe niż policji. Tam jest dopisane oczywiście, że w asyście policji, ale tam jest napisane też że na żądanie.
Paweł Szramka: Jakie jeszcze wątpliwości Waszym zdaniem budzi ta ustawa?
Marek Miśko: Przede wszystkim myślę, że znowu Parlament próbuje dokonać takiej rzeczy, której nienawidzą samorządy, a nienawidzą czego? Jednej zasadniczej rzeczy nienawidzą. Kiedy ustawodawca nakłada na samorządy obowiązki, za które sam samorząd będzie musiał płacić. Ustawodawca nie zna jakie są uwarunkowania w konkretnej gminie w wydatkowaniu pieniędzy w ich budżecie. Jeden z artykułów tej ustawy mówi, że męczeniem zwierząt jest również stosowanie metalowych zabezpieczeń na gołębie, które widzimy na budynkach. Jest wpisane, że mają zniknąć ze wszystkich budynków użyteczności publicznej i ze wszystkich budynków w kraju. Mają zniknąć te pałąki.
W dniu 9 listopada 2017 r. odbyło się posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w którym brało udział ok. 150 hodowców, producentów i przedsiębiorców oraz 10 aktywistów z Fundacji Viva.
Materiał z posiedzenia: