Media Polskie
Towarzystwo Dziennikarskie pisze list do argentyńskich kolegów. „Ubolewamy i prosimy o zrozumienie”
Portal Pagina12, w artykule pt. „Znajome twarze” (hiszp.: „Rostros familiares”) autorstwa Federico Pavlovsky’ego z 18 grudnia 2017 r. o zbrodni w Jedwabnem wykorzystał zdjęcie pomordowanych polskich żołnierzy podziemia niepodległościowego. Sytuacja miała miejsca w trakcie kryzysu polsko-izraelskiego i spotkała się reakcją Reduty Dobrego Imienia, która pozwała redakcję. „Pozew przeciwko Pagina12 w związku z nową polską ustawą na temat Holokaustu niepokoi ADEPA” – napisało Stowarzyszenie Dziennikarzy Argentyńskich na Twitterze. Kilka dni temu swoją odpowiedź przygotowało Towarzystwo Dziennikarskie. Czym właściwie jest to Stowarzyszenie i kto za nim stoi?
„Drodzy Argentyńscy Koledzy, piszemy do Was, żeby publicznie wyrazić nasze ubolewanie w związku z działaniem polskiej organizacji pod nazwą „Reduta Dobrego Imienia”. Ta organizacja, chociaż jest popierana przez obecne władze, nie działa w naszym imieniu, ani w imieniu ogromnej części obywateli Polski” – pisze Towarzystwo Dziennikarskie w liście do argentyńskich kolegów.
„Roszczenie tej i podobnych grup, by wszędzie na świecie ścigać każdego, kto wypowie się w czyjejś ocenie fałszywie na temat Polski i Polaków, uważamy za absurdalny wyraz prawicowej obsesji narodowej wielkości i nieskazitelności. Niestety ta obsesja została ostatnio usankcjonowana przez obecną władzę w postaci obowiązującej ustawy. Sprzeciwiamy się temu, ubolewamy nad tym i prosimy Was o zrozumienie” – czytamy dalej.
„Są takie chwile, w których władza państwowa trafia w ręce niemądrych, autorytarnych polityków budujących swoją polityczną pozycję na poczuciu zagrożenia, które wytwarzają albo eskalują często wywołując międzynarodowe konflikty. Taki charakter ma działanie Reduty Dobrego Imienia wykorzystującej m.in. karne przepisy nowego prawa przeciw portalowi Pagina12. Jest nam przykro, że takie niemądre działania rodzą się w naszym kraju” – piszą w liście.
„Wiele krajów doświadczyło w przeszłości takiej cynicznej autorytarnej polityki lokalnych populistów. Jest wśród nich także kiedyś ciężko doświadczona przez autorytarne rządy Argentyna. Obecnych polskich władz nie obciążają działania zbrodnicze. Nie ma w Polsce masowych represji. Zapowiedziane są demokratyczne wybory. Ale logika obozu rządzącego popieranego przez mniejszość społeczeństwa jest bardzo podobna. Dlatego wyrażając nasze ubolewanie liczymy na Wasze zrozumienie” – podkreślają autorzy.
Pozew Reduty Dobrego Imienia
„Reduta Dobrego Imienia złożyła pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie przeciwko argentyńskiemu dziennikowi internetowemu Pagina12. Redakcja w artykule o zbrodni w Jedwabnem wykorzystała zdjęcie pomordowanych polskich żołnierzy podziemia niepodległościowego, tzw. Żołnierzy Wyklętych. Na łamach Pagina12, która jest poczytnym centorolewicowym dziennikiem w Argentynie, w artykule pt. „Znajome twarze” (hiszp.: „Rostros familiares”) autorstwa Federico Pavlovsky z dnia 18 grudnia 2017r. opowiadającym o zbrodni w Jedwabnem, wykorzystano jako ilustrację pośmiertne zdjęcie grupy Żołnierzy Wyklętych. Fotografia została wykonana przez UB i przedstawia żołnierzy z oddziału Mieczysława Dziemieszkiewicza „Roja” (patrol „Tygrysa”), poległych 25 lutego 1950r. Na zdjęciu są Ildefons Żbikowski „Tygrys”, Józef Niski „Brzoza”, Henryk Niedziałkowski „Huragan” i Władysław Bukowski „Zapora”.” – pisała na swojej stronie internetowej RDI.
„Połączenie tych dwóch wątków: informacji o zbrodni na Żydach w Jedwabnem w czasie okupacji niemieckiej oraz przedstawienie poległych żołnierzy podziemia niepodległościowego jest manipulacją, działaniem na szkodę narodu polskiego i naruszeniem dobrego imienia polskich żołnierzy. To celowe nadużycie, które ma potwierdzić i utwierdzić w czytelnikach polski antysemityzm” – argumentowała Reduta Dobrego Imienia.
„Redakcja bezrefleksyjnie i celowo połączyła dwa okresy historyczne: II wojnę światową (Jedwabne – 1941r.) i czasy komunistyczne (fotografia pochodzi z 1950r.). Wydawca dokonując takiego zestawienia wykazał się ogromną ignorancją historyczną, za którą powinien oficjalnie przeprosić wszystkich Polaków. Pozew został złożony przez Redutę Dobrego Imienia, organizację która statutowo zajmuje się troską o dobre imię Polski i dba o prawdę historyczną m.in. w mediach polskich i zagranicznych” – przekonywała RDI w komunikacie.
Towarzystwo Dziennikarskie – czyli właściwie kto?
„Celem Stowarzyszenia jest zrzeszanie środowiska dziennikarskiego, działanie na rzecz poprawy merytorycznego poziomu mediów, stwarzanie platformy wymiany poglądów, kształtowanie i promowanie wysokich standardów dziennikarskich oraz obrona wolności słowa” – czytamy w Statucie.
Towarzystwo Dziennikarskie tworzą (tworzyli): Seweryn Blumsztajn, Teresa Torańska (zmarła w 2013 roku), Jan Ordyński, Jacek Żakowski, Wojciech Maziarski, Weronika Kostyrko-Ziemińska, Monika Sieradzka, Ewa Winnicka-Łazarewicz, Dorota Warakomska, Jacek Rakowiecki, Artur Paweł Domosławski, Jacek Tadeusz Gotlib (zmarł w 2015 – znany w internecie jako bloger Azrael Kubacki), Jerzy Kisielewski, Cezary Łazarewicz, Paweł Postnikoff-Moskalewicz, Sławomir Popowski, Robert Walenciak, Andrzej Jonas.
Nie trzeba być wybitnym znawcą, żeby zorientować się, że Stowarzyszenie reprezentuje jedynie lewicowe poglądy. Zresztą, brak obiektywności wielokrotnie kładł się cieniem na pięknie brzmiącą kartę celów powołanego Stowarzyszenia Towarzystwa Dziennikarskiego.
Hiena Roku, żul i poseł
Cezary Łazarewicz był nominowany do nagrody „Hiena Roku” przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich za tekst o ojcu braci Kaczyńskich. „Opierając się głównie na anonimowych informatorach, autor kolportuje plotki, domniemania i hipotezy na temat spraw intymnych oraz stawia piętnujące tezy dotyczące relacji rodzinnych. Tekst tak głęboko ingerujący w prywatne życie został w dodatku napisany pod tezą polityczną, mającą w efekcie uderzyć w lidera opozycji oraz dobrą pamięć o nieżyjącym Prezydencie RP. Warto zaznaczyć, że ani ten autor, anie tytuł w jakim publikuje nie zamieszczały nigdy wcześniej teksów lustrujących rodzinne relacje innych polskich polityków” – pisali w uzasadnieniu członkowie Zarządu SDP.
Całkiem niedawno, Wojciech Maziarski komentował: „Sieciowy komendant PiS-owskich bojówek internetowych, żul i poseł Dominik Tarczyński zapowiedział, że przygotuje ustawę pozwalającą wymierzać kary za rozpowszechnianie fake newsów, czyli wiadomości nieprawdziwych. Tarczyński chce pozbawiać media korzyści, jakie odniosły dzięki kłamstwom, tzn. obciążyć redakcje grzywnami”.
O ile prywatnie nie należę do fanów posła Tarczyńskiego, tak mimo wszystko, byłbym daleki od formułowania zestawień: „żul i poseł”. Przynajmniej tak daleki, jak redaktor Maziarski od „wysokich standardów dziennikarskich”.
Promowanie lewicowych poglądów
Z kolei w grudniu 2010 roku, Komisja Etyki Polskiego Radia uznała, że Jan Ordyński złamał kartę etyki Polskiego Radia i naruszył kodeks dziennikarski, promując w dwóch audycjach publicystycznych lewicowe poglądy i ograniczając udział w dyskusji osobom o innych poglądach politycznych. „Komisja zajęła się sprawą na wniosek części słuchaczy, którzy poczuli się obrażeni wypowiedziami w programach prowadzonych przez Ordyńskiego. Wysyłali do Komisji listy, których wzór pojawił się wcześniej w Internecie. Jak zapewnia rzecznik Polskiego Radia Radosław Kazimierski, zarząd zajmie się sprawą. Skargi dotyczyły dwóch audycji „W samo południe” wyemitowanych w Jedynce 8 sierpnia i 10 października br. W pierwszej (dotyczyła perspektyw prezydentury Bronisława Komorowskiego) wzięli udział dziennikarze: Seweryn Blumsztajn, Andrzej Jonas i Robert Walenciak, w drugiej (o sytuacji polskiego Kościoła katolickiego) publicyści Cezary Michalski i Andrzej Godlewski oraz lewicowy polityk Andrzej Celiński”.
Według słuchaczy Ordyński prowadził programy w sposób stronniczy, a w tym drugim dopuścił wypowiedzi obraźliwe dla katolików.
„W obu audycjach rozmowy były zawężone do osób reprezentujących zbliżone poglądy, ich opinie nie miały koniecznej przeciwwagi, a prowadzący stawiał tezy do poparcia przez zaproszone osoby. (…) Audycje nie miały charakteru rzeczywistej dyskusji” – stwierdziła Komisja Etyki.
Wszystkie zarzuty wobec wspomnianej grupy, ciężko byłoby zebrać w jednym miejscu. To nie byłby artykuł, a pokaźnych rozmiarów tom encyklopedii.
Towarzystwo Dziennikarskie czy Towarzystwo Jednej Racji?
Ustaliliśmy dwa fakty, istotne z punktu widzenia sprawy. Pierwszy – Towarzystwo Dziennikarskie reprezentuje wyłącznie jedną ze stron. Drugi – dokonania TD na polu publicystyki nie wytrzymują starcia z celami, jakie nakreślili sobie członkowie w Statucie. Po prostu.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, która budzi poważne wątpliwości. Czy Towarzystwo Dziennikarskie powinno było wystosować list w tak delikatnej sytuacji? Moim zdaniem – nie. Z odpowiedzią na stanowisko ADEP-y mogłoby spieszyć Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich – najstarsza organizacja dziennikarska w Polsce, ale na pewno nie Towarzystwo Dziennikarskie.
Branżowe miłości, partyjne nienawiści
„Stowarzyszenie Argentyńskich Podmiotów Dziennikarzy (Adepa) to krajowa organizacja non-profit założona w 1962 roku, która obecnie obejmuje 180 firm gazetowych z całego kraju, wydawców gazet, czasopism i stron internetowych. ADEPA jest dziś najbardziej reprezentacyjną instytucją dziennikarstwa narodowego. Od początku istnienia podmiot odgrywał coraz bardziej aktywną rolę w obronie i promowaniu wolności prasy, kamienia węgielnego argentyńskiego systemu demokratycznego i republikańskiego. Dzięki temu zadaniu Adepa stała się parasolem ochrony przed atakami na prasę i każdego, kto chce się swobodnie wypowiadać. Promuje również działania prawne w obronie wolności prasy, prawa do informacji i niezależności branży prasowej” – czytamy na stronie ADEP-y.
Powstaje pytanie – czy Towarzystwo Dziennikarskie pełni podobną rolę na polskim rynku? Absolutnie nie. Opublikowany przez TD list do argentyńskich dziennikarzy może być uznany za stanowisko „strony polskiej”, choć faktycznie nim nie jest. Stanowisko, w którym nie ma nawet słowa potępienia manipulacji argentyńskiego portalu. To oznacza, że w imię branżowych miłości i partyjnych nienawiści Towarzystwo Dziennikarskie było w stanie zrezygnować z szlachetnych ideałów własnego Statutu, na rzecz nieprawdy, ale uderzającej w rząd, którego „nie lubimy”.
Tacy powinniśmy być
I jest jeszcze coś, co nie daje mi spokoju. Zabójstwo słowackiego dziennikarza śledczego Jana Kuciaka nie zasłużyło na oficjalne stanowisko ani Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, ani Towarzystwa Dziennikarskiego. A opłakiwaliście Jarosława Ziętarę? Warto na chwilę oderwać się od klawiatury i pomyśleć, czy wciąż jeszcze jesteśmy dziennikarzami?