Media - Czwarta Władza
Wyborcza z wezwaniem do „zbiorowego nieposłuszeństwa wobec rządzących” i najgorszą sprzedażą w historii
Na stronie Gazety Wyborczej pojawił się tekst Janusza Rolickiego apelującego o zbiorową odmowę posłuszeństwa wobec władzy. Czy nie nadszedł już czas, aby osoby podżegające niezrównoważonych psychicznie czytelników, zaczęły odpowiadać karnie?
Postępująca desperacja i radykalizowanie się biuletynów zaangażowanych w partyjną wojnę przyniosły kolejny, wariacki tekst. Wcześniej mieliśmy m.in. Tomasz Lisa (redaktora naczelnego polskojęzycznego Newsweeka), który zbłaźnił się tweetami „Polacy! Trwa zamach stanu! Teraz!” oraz „100 tys. ludzi i Majdan. Albo za chwilę dyktatura”. Po nim był Michał Broniatowski (redaktor naczelny miesięcznika Forbes i szef sekcji Politico na Onecie) publikujący instrukcję na polski majdan, oraz publicysta Gazety Wyborczej Wojciech Maziarski piszący wprost o obaleniu rządu i ostrzegający, że majdan ten może być „równie krwawy jak ukraiński”. Inny publicysta redakcji z Czerskiej, Jacek Żakowski, od majdanu wolał odniesienia do terroryzmu doradzając w radiu TOK FM, aby KOD był jak „polski Hamas”, zaś redaktor Wojciech Czuchnowski z Gazety Wyborczej, którego codzienna działalność zwykle nie wychodzi poza udostępnianie prymitywnych memów na Twitterze, w styczniu 2016 roku namawiał do nieposłuszeństwa nawet wojsko.
Cel: agresja oraz lęk
Praca w gazecie, radiu, czy telewizji, nie wymaga badań psychiatrycznych. Prawdziwi dziennikarze mieszają się z bezwartościową gówniarzerią portali parówkowych, a ci z cynicznymi manipulantami, desperatami ratującymi prywatne interesy albo zwykłymi szaleńcami, którym umożliwiono pisanie na łamach znanego tytułu. Nie krzyczą na skrzyżowaniu z dzwonkiem w ręku jak za dawnych lat, tylko za pośrednictwem internetu atakują tysiące domowników. Jaką możemy mieć pewność, że ich słowa nie sprowadzą nieszczęścia na niewinnych ludzi? Mimo że zaufanie do -pisząc ogólnie- pracowników mediów, spada z roku na rok, to choćby minimalne oddziaływanie na społeczeństwo zawsze niesie za sobą ryzyko pchnięcia człowieka do ostateczności. Byliśmy już świadkami zarówno morderstwa motywowanego nienawiścią polityczną (Cyba), jak i samobójstwa z powodu wiary w apokaliptyczny obraz Polski, żywcem wyrwany z TVN lub GW (Szczęsny).
„Pluj świni w oczy, a ona powie, że deszcz pada”
Patrząc na wyniki tych najbardziej krewkich, można dojść do wniosku, że Polacy nie tolerują takich wybryków. Ale czy rozgrzana redakcja to zauważa? Niedawno zastanawiał się nad tym pisarz Jacek Piekara pytając, czy redakcja z Czerskiej odnajdzie związek „między żałosną, infantylną i jednowymiarową działalnością polityczno-publicystyczną” a „spadająca na zbity ryj sprzedażą Gazety Wyborczej”. Jarosław Kurski, zastępca Adama Michnika, w znany sobie patetyczny sposób stwierdził, że na pogrzeb trzeba poczekać, ponieważ mają prenumeraty cyfrowe. Tym samym próbował przekonywać, że wyprzedawane nieruchomości, ponad 250 zwolnionych pracowników, prawie 80 milionów złotych straty i najniższa sprzedaż w historii, to nie problem. Jednocześnie pani Breguła, „dyrektor strategii online Gazety Wyborczej”, nie chce zdradzić ilu prenumeratorów pozyskano dzięki współpracy z partnerami.