Europa i Świat

Europa protestuje przeciwko ACTA 2! Ludzie wyszli na ulicę

Dodano

dnia

Fot. Twitter

Głosowanie ws. dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym zwanej „ACTA 2” nadchodzi wielkimi krokami. Zaplanowane zostało już na wtorek. Dziś na terenie całej Europy odbywają się demonstracje przeciwko dyrektywie, która może doprowadzić do paraliżu sieci. Najwięcej ludzi wyszło na ulice w Niemczech, gdzie protesty odbywają się we wszystkich największych miastach.

Poniżej publikujemy zdjęcia oraz filmy, które zostały wykonane podczas demonstracji przeciwko ACTA 2 w Niemczech. Tam protesty są największe, ponieważ sprawozdawcą całego projektu dotyczącego dyrektywy jest niemiecki europoseł, Axel Voss. Tajemnicą poliszynela jest również to, że dyrektywę popierają przede wszystkim niemieckie koncerny wydawnicze. Tak naprawdę to od decyzji i nastawienia niemieckich polityków (głównie CDU) zależy, czy dyrektywa zostanie przyjęta w całości lub np. bez artykułu 13, który mówi o filtrowaniu treści udostępnianych przez użytkowników. Stąd ostra krytyka ze strony internautów, którzy postanowili wyjść na ulicę, aby wyrazić swój sprzeciw wobec prawa, które może zostać uchwalone w najbliższy wtorek.

Kiel

Monachium

Stuttgart

Hamburg

Magdeburg

Ulm

Karlsruhe

Kaiserslautern

Dortmund

Muenster

Berlin

Frankfurt

Demonstracje odbywają się też w Portugalii, Francji, Holandii, Belgii, Polsce, Rumunii, Chorwacji. Jednak w Niemczech są one zdecydowanie najliczniejsze.

Czym jest ACTA 2?

O tym, do czego doprowadzi dyrektywa ACTA 2 pisała w swoim tekście Natalia Maleszyk z „Centrum Cyfrowego” zaraz  po tym, gdy w całej sprawie wypracowany został kompromis zaakceptowany przez negocjatorów państw UE.

„Negocjatorzy zgodzili się przyjąć wypracowany wcześniej przez Francję i Niemcy (a zatwierdzony przez Radę UE) kompromis, który w praktyce zmieni sposób funkcjonowania internetu i dzielenia się treściami przez użytkowników: Platformy internetowe i aplikacje, w których użytkownicy mogą publikować treści, muszą „dołożyć wszelkich starań”, aby pozyskać licencje na wszystko, co użytkownicy mogą przesłać – czyli całą twórczość chronioną prawem autorskim na świecie. Zadanie o tyle karkołomne, co niemożliwe do wykonania. Ponadto większość platform internetowych (poza tymi najmniejszymi i najnowszymi) będzie zmuszona zrobić wszystko, co w ich mocy, aby na ich platformie nie zostało opublikowane nic, co do czego nie posiadają licencji – nie będą miały więc innego wyjścia jak wdrożyć filtry treści – drogie i popełniające wiele błędów. Jeśli sąd uzna, że wysiłki platformy w zakresie filtrowania treści i pozyskiwania licencji były niewystarczające, platforma będzie bezpośrednio odpowiedzialna za naruszenia prawa autorskiego przez użytkowników. W efekcie platformy będą więc nadmiernie blokować treści, aby nie narazić się na odpowiedzialność” – czytamy.

„Jak tylko dyrektywa zostanie wdrożona, internetowe korzystanie z więcej niż „pojedynczych słów lub bardzo krótkich fragmentów” (zakłada to art. 11 dyrektywy) artykułów informacyjnych będzie wymagało licencji – wydawcom prasowym przyznano nowe prawo pokrewne. Nie przewidziano żadnych wyjątków dla blogerów, małych firm lub organizacji non-profit – również te strony będą musiały uzyskiwać licencje” – dodaje.

Największe kontrowersje budzi artykuł 13, który zakłada wprowadzenie przez duże platformy internetowe obowiązku filtrowania treści pod kątem naruszenia praw autorskich. W tym celu najprawdopodobniej powstać będzie musiał specjalny algorytm, który zanim wrzucimy coś do sieci, sprawdzi czy treść nie narusza prawa autorskiego. Przeciwnicy forsowanego prawa twierdzą, że doprowadzi to do cenzury internetu, a w konsekwencji do jego całkowitej zmiany.

Równie niepokojący jest również artykuł 11, który – jak wspominała Maleszyk – może doprowadzić do paraliżu informacyjnego. Potwierdza to zresztą Google w swoim oficjalnym komunikacie. „Najnowsza wersja dyrektywy szkodzi małym i rosnącym wydawcom oraz ogranicza dostęp konsumentów do różnorodnych źródeł wiadomości. Zgodnie z dyrektywą pokazywanie czegoś poza zwykłymi faktami, hiperłączami i „pojedynczymi słowami i bardzo krótkimi fragmentami” będzie ograniczone (zagrożone jest więc funkcjonowanie usługi Google News – przyp. red.). To wąskie podejście spowoduje niepewność i ponownie może doprowadzić do tego, że platformy internetowe ograniczą ilość informacji wydawców prasowych, które pokazują konsumentom. Ograniczenie długości fragmentów utrudni konsumentom odkrywanie treści wiadomości i zmniejszy ogólny ruch do wydawców wiadomości, co pokazuje jeden z naszych ostatnich eksperymentów wyszukiwania” – czytamy. We wspomnianym eksperymencie Google dostosował linki oraz informacje do prawa, które miałoby obowiązywać po wdrożeniu dyrektywy. Wówczas ruch na stronach internetowych wydawców spadł o połowę, ponieważ informacje po prostu były widoczne słabo lub wcale dla użytkowników.

Przeciwko „ACTA 2” jest polski rząd. „Nowa dyrektywa ma zmienić m.in. zasady publikowania i monitorowania treści w Internecie. Sprzeciw Polski budzą w szczególności dwa artykuły projektu. Chodzi o art. 13, który wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich, oraz art. 11, dotyczący tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych. Stanowisko polskiego rządu jest od początku jednoznaczne. Prawa autorskie powinny być chronione, ale nie kosztem wolności w Internecie. Polska sprzeciwia się również m.in. nadmiernie restrykcyjnemu ograniczaniu udostępniania treści. Takie rozwiązanie stawia w uprzywilejowanej pozycji międzynarodowe koncerny wydawnicze i może działać na szkodę małych i średnich wydawców, w tym wielu polskich wydawców” – podali przedstawiciele Ministerstwa Kultury w oficjalnym komunikacie.

Oprócz Polski sprzeciwiły się też Holandia, Luksemburg, Włochy oraz Finlandia.

Ostateczne głosowanie ws. dyrektywy we wtorek 26 marca. Michał Boni, eurodeputowany PO, przyznaje, że istnieje możliwość przyjęcia dyrektywy bez art. 13, który zakłada filtrowanie treści. Wówczas musi się jednak zgodzić na to Parlament Europejskie w głosowaniu nad dotyczącą tego poprawką.

Czytaj także: Platforma Obywatelska przeciwko artykułowi 13 dyrektywy „ACTA 2”

Kliknij by skomentować
Exit mobile version