Europa i Świat
Wybory do Parlamentu Europejskiego [ANALIZA CZĘŚĆ 2]
Frekwencja na poziomie 45,7% w wyborach do PE jest w dalszym ciągu rezultatem niskiej świadomości obywatelskiej Polaków. Ponadto wybory polityczne są znakomitym okresem do obserwacji rynku politycznego i społecznego. Można w nich dostrzec poziom prezentowany przez polityków, partie, media i obywateli.
We wstępie w pierwszej części mojego komentarza do wyborów PE, zawarłem sens mojej analizy. Stwierdziłem, że batalia o głosy została przeniesiona na środek ciężkości o nazwie „banały”. Czy tak faktycznie było? Sądząc po licznych wypowiedziach polityków, którzy skupiali swój czas np. w mediach na komentowaniu sondaży lub komentowaniu, co i kto powiedział – sądzę, że tak.
Jeden z prekursorów sztuki wojennej Sun Tzu twierdził, że „osiągnąć sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki”. Gdybym miał sparafrazować to stwierdzenie i odnieść je do polskiej rzeczywistości politycznej, brzmiałoby ono tak: „Osiągnąć sto zwycięstw w skomentowaniu czegoś (sondażu lub wypowiedzi polityka) nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest merytoryczne (argumentacja podparta faktami i rzetelną wiedzą) pokonanie przeciwnika”.
Partie, które znalazły się pod progiem wyborczym, znajdują się w podobnym położeniu. Dlatego wynik wyborczy nie jest efektem działania ostatnich dwóch tygodni, lecz aktywności i obranej drogi przez wiele miesięcy, a nawet lat.
Konfederacja
Gdyby polubienia na Facebooku decydowały o tym, kto wejdzie do Parlamentu Europejskiego, to z pewnością Janusz Korwin-Mikke samodzielnie przekroczyłby próg wyborczy i znalazłby się w europarlamencie. Niestety działalność w social media i w internecie to zbyt mało, żeby osiągnąć sukces na rynku politycznym. Natomiast wiara w wykresy ze swoim poparciem, natychmiastowo zatraca polityka i jego ugrupowanie w oparach absurdu.
Konfederacja oficjalnie powstała pod koniec lutego bieżącego roku. W koalicji znalazły się osoby, które posiadają doświadczenie polityczne, a część z nich jest rozpoznawalna, dlatego wynik 4,55% można uznać za porażkę. Jednak, gdy zwrócimy uwagę na fakt, że kilkanaście dni przed konwencją założycielską Konfederacji, powstała Wiosna Roberta Biedronia, która notabene zdobyła mandaty do PE, to wynik prawicy należy uznać za kompromitację.
- W Konfederacji przynajmniej formalnie było pięciu liderów i jedna liderka. Gdy dodamy nieformalnych liderów oraz osoby, które chcą aspirować do bycia liderem, nagle liczba ta wzrasta do kilkunastu osób. Na stronie internetowej Konfederacji wskazuje się 16 liderów. Podjęcie decyzji wiążących w tak złożonej grupie osób jest zadaniem karkołomnym. A co dopiero, gdy wyborca popiera np. Ruch Narodowy, lecz jest przeciwny Grzegorzowi Braunowi i partii Korwina.
- Liderzy Ci otwarcie mówili, że projekt pt. Konfederacja jest projektem umożliwiającym im wejście do UE, gdzie następnie w ramach swoich „pierwotnych” organizacji mieli realizować założenia programowe. Wydźwięk taki wskazuje, że politycy chcieli potraktować swoich wyborców instrumentalnie i lekceważąco. W skrócie: „głosując na Konfederację, głosujesz na nie wiadomo kogo”.
- Oparcie się na tych samych hasłach od kilku lat: „Niskie podatki, walka z biurokracją, ochrona suwerenności kraju, walka z homoseksualizmem i innymi dewiacjami, obrona tradycji, brak przyzwolenia na imigrantów” jest powtarzającą się płytą. Program tych ugrupowań w ciągu ostatnich lat nie ewoluował. A co za tym idzie, stał w miejscu, a skoro stał w miejscu, to zaliczył regres. Nie dostosowanie się do nowej rzeczywistości spowodowało taki wynik, a nie inny. Stagnacja i brak nowej oferty politycznej nie zachęca wyborców do oddania głosu na koalicję.
- Przede wszystkim partia Korwina cechowała się popularnością wśród młodzieży. Brak mobilizacji młodego elektoratu to poddanie się jeszcze przed wyborami. Jednak poza spotkaniami w terenie (na których np. Korwin wielokrotnie się powtarzał a każde jego wystąpienie było kopią poprzedniego) oraz działaniem w social media, to nie zaproponowano nic nowego dla młodego pokolenia. Nie przedstawiono żadnej oferty programowej, która miałaby skłonić młodą osobę do pójścia na wybory i oddania głosu na Konfederację.
- Działacze skupili swoją uwagę na postulacie tzw. piątki Konfederacji, która miała być ogólna, emocjonalna i oparta na hasłach pozwalających pozyskać elektorach skrajny. Ponadto, diagnozą Sławomira Mentzena było, że nie warto skupiać swojej uwagi na elektoracie centrowym, obojętnym i niezdecydowanym, ponieważ ci wykazują się racjonalnością. Politolog stwierdziłby, że ta diagnoza jest przekreśleniem jakichkolwiek szans na sukces. Najbardziej skrajna część społeczeństwa stanowi niewielki odsetek procentowy ogółu, dlatego pokładanie nadziei w tej grupie społecznej jest błędem politycznym. Ponadto takie osoby, mają już mocno ugruntowane swoje wartości, przekonania i poglądy. Dlatego przekonanie tej grupy wyborców nie gwarantuje żadnego sukcesu. Gdyby diagnoza dr Mentzena była prawidłowa, wynik wyborczy Frontu Narodowego Marine Le Pen oznaczałby, że 23,43% głosujących jest elektoratem skrajnym. Przykład włoskiej Ligi Północy pokazuje, że zdobycie jedynie ekstremum nie zagwarantuje sukcesu politycznego. Partia powstała w 1989 roku i do 2018 nie mogła uzyskać wyniku w wyborach powyżej 10%. Usunęła przymiotnik „północna” z logotypu i plakatów oraz doszło do jej reorganizacji. Dzisiaj ugrupowanie to zdobyło poparcie w wyborach do PE na poziomie 33,64% głosów.
- Janusz Korwin-Mikke we wtorek dodał wpis na Facebooku, w którym stwierdził, że „nie jest zadowolony z uzyskanego rezultatu, lecz też nie widzi powodu do tragizowania”. W jego ocenie, przy ataku ze wszystkich stron, ugrupowanie zdobyło 621 tys. głosów, czyli więcej o 115 tys. głosów niż 5 lat wcześniej. Niestety autor postu nie wziął pod uwagę, że 5 lat temu startował, jako jedno ugrupowanie – Kongres Nowej Prawicy. W tegorocznych wyborach do PE Konfederacja była złożona z Ruchu Narodowego, który posiada rozbudowane struktury w całym kraju, nowo powstałej inicjatywy Marka Jakubiaka, organizacji Piotra Liroya Marca – Skuteczni, Pobudki Grzegorza Brauna i grupy Kai Godek. Przy tak rozbudowanej koalicji osiągnięty rezultat powinien być odebrany, jako tragedia z poczuciem refleksji i zadaniem sobie pytania, co dalej?
Kukiz’15
Ugrupowanie Pawła Kukiza dopadł podobny syndrom, co Konfederację – za wiele ogólników, za mało konkretów. Ponadto wzajemne zwalczanie się spowodowało wyautowanie obu komitetów pod progiem wyborczym. Sytuacja Kukiz’15 jest o wiele poważniejsza. Relatywnie niskie poparcie w wyborach samorządowych i klęska w wyborach do PE jest sygnałem, że pójście obecną drogą spowoduje brak reprezentacji Kukiz’15 w nowym jesiennym rozdaniu.
- Sytuacja Kukiz’15 nie zmieniła się od listopada 2017 roku. Idealistyczna wiara w ruch oddolny może sprawić, że Kukiz podąży drogą partiami Janusza Korwina-Mikkego i będzie toczył walkę o przekroczenie progu wyborczego.
- Cztery lata w życiu politycznym to ogrom czasu. Niestety w ciągu czterech lat istnienia projektu Pawła Kukiza, dziś trudno jest dostrzec symptomy rozwoju tego ugrupowania. Odejście części posłów i problemy w strukturach terenowych są tylko kolejnymi elementami, które wpływają na postrzeganie Kukiz’15.
- Chęć walki z machinami partyjnymi, bez poważnych funduszy jest misją, prawie że niemożliwą do wykonania. Aktualnie sytuacja finansowa Ruchu może wyglądać na stabilną, lecz w przypadku niskiego wyniku wyborczego oraz braku swojej reprezentacji w parlamencie, będzie skutkować zahamowaniem aktywności tego projektu. O wiele łatwiej jest działać, będąc na powierzchni (obecnym w parlamencie) niż pod powierzchnią (być poza).
- Funkcjonowanie na zasadzie ruchu i niepobieranie subwencji jest szczytną inicjatywą. Problem polega na tym, że za wykonanym gestem niekoniecznie muszą pójść głosy wyborców. Zwłaszcza polskich wyborców, gdy istnieje podział socjalny (bogaci-biedni) oraz klasowy (wieś-miasto).
- Sytuacja ta sprawia, że zdobycie wyborców za pomocą straszenia PiSem lub PO nie przyniesie już pozytywnego skutku. Strach przed tzw. POPiSem zadziałał w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku. Obecnie formuła ta powoli wyczerpuje się i jeżeli ugrupowanie nie znajdzie innego pomysłu na dotarcie do obywateli, wówczas porażka w zbliżających się wyborach parlamentarnych będzie jedynie formalnością.
- Brak spójnego programu wyborczego dla Polski w Unii Europejskiej jest kolejnym przykładem, że wiele ugrupowań i polityków może nie posiadać wystarczającej wiedzy do tego, jak skonstruować postulaty, które trafiłyby do obywatela – wyborcy w odniesieniu do europarlamentu.
- Kukiz’15 kojarzył się z buntowniczością i walką z systemem. Było to paliwem do zdobycia młodego elektoratu. W wyborach do PE zabrakło zarówno mobilizacji młodego pokolenia, jak i konkretnej oferty programowej dla młodych osób.
Pozostałe ugrupowania
Lewica Razem, na czele której stoi Adrian Zandberg jest projektem, który wygasł wraz z powstaniem partii Roberta Biedronia. Duża liczba ugrupowań na lewej stronie oraz program skierowany stricte do prekariatu skutkuje marginalizacją partii Razem. Warto przypomnieć, że o głosy tych samych wyborców walczyły: SLD, Zieloni i Wiosna. Wyborca miał w czym wybierać, stąd produkt „Razem” potrzebuje mocnej przebudowy lub wejścia w większą koalicję.
Polska Fair Play Roberta Gwiazdowskiego była skazana na porażkę w momencie niezarejestrowania komitetu ogólnopolskiego. Ugrupowanie skupiające samorządowców, praktyków i przedsiębiorców nie osiągnęło pozytywnego rezultatu z racji zbyt dużej dysproporcji między zespołem merytorycznym a zespołem i sympatykami praktycznymi. Brak odpowiedniej liczby podpisów jest efektem niedoboru ludzi, którzy poszliby do centrum miasta i zechcieliby zebrać podpisy dla PFP. Nie jest to wymarzona praca, lecz konieczna do zbudowania silnego ruchu politycznego.
Frekwencja wyborcza i rola mediów
Wybory do Parlamentu Europejskiego nie cieszą się entuzjazmem z kilku powodów:
- Społeczeństwo nie do końca rozumie czym faktycznie jest Unia Europejska, jakie są jej kompetencje i co jest jej celem. Jeszcze do niedawna dziennikarze posiadali problemy ze znajomością Instytucji UE, myląc np. Radę Europejską z Radą Europy.
- Wyborca nie czuje przywiązania do eurodeputowanego oraz instytucji znajdujących się kilka tysięcy kilometrów od jego domu. Twierdzi, że jego głos nie ma znaczenia.
Frekwencja poprawiona o niemal 100% powinna zostać przyjęta umiarkowanie, ponieważ wciąż ponad 15 mln osób uprawnionych do głosowania nie wzięło udziału w wyborach. Co też ukazuje stan polskiej świadomości i aktywności obywatelskiej. Braki te głównie wynikają z niskiego poziomu edukacji z zakresu wiedzy o społeczeństwie. Tymczasem UE posiada coraz większy wpływ na codzienne życie obywateli. Przykładem, chociażby jest zniesienie roamingu czy koniec ze zmianą czasu.
Osobną kwestią jest rola mediów w procesie wyborczym. Media ponownie stały się tubą propagandową dla jednej i drugiej strony. Polaryzacja społeczeństwa pogłębia się i stanowi zagrożenie dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa. Z jednej strony media podsycają konflikt, z drugiej są również jego beneficjentami (np. atak na Magdalenę Ogórek pod budynkiem TVP).
Efektem tejże walki jest już słynna okładka Gazety Wyborczej „PiS wygrywa o włos”. Okładka nie powinna nikogo zaskoczyć, ponieważ poziom ignorancji wielu zmiennych w życiu politycznym sięga zarówno polityków, jak i dziennikarzy. Brak umiejętności analitycznych oraz krótkowzroczność jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej polskiej kultury politycznej.