Polska
Lech Wałęsa komentuje list Kiszczaka ujawniony przez Polskie Radio i „Rz”
Lech Wałęsa skomentował środową publikację Polskiego Radia i „Rzeczpospolitej”, które ujawniły kolejne fragmenty korespondencji Czesława Kiszczaka. Były prezydent twierdzi, że listy pisane przez szefa MSW PRL są sfałszowane.
W środę na SejmLogu informowaliśmy o nowej publikacji Polskiego Radia i „Rz”. Ujawniły one kolejną część korespondencji Czesława Kiszczaka. Wśród niej znalazł się list, który generał wysłał do Wałęsy wspólnie z generałem Florianem Siwickim.
Wojskowi mieli za złe Wałęsie, iż ten w jednym z programów telewizyjnych wypowiedział następujące słowa: „Już po internowaniu, „ale jeszcze przed wydarzeniami z kopalni< Wujek> dzwonili do mnie generałowie. Jeden z nich powiedział, że musi kilku zginąć, żeby zastraszyć [naród – uzup. autorów]. Ujawniam to po raz pierwszy…”.
– Jesteśmy zaskoczeni Pańską informacją, podaną po 23 latach, że jacyś generałowie planowali śmiertelne ofiary. Ze względu na powagę spraw będziemy zobowiązani, jeżeli ujawni Pan nazwiska owych generałów – odpowiedzieli Kiszczak i Siwicki. Ich nerwowa reakcja związana była z faktem, iż w tym samym czasie rozpoczęły się prace ws. wytoczenia inicjatorom stanu wojennego procesu sądowego.
W korespondencji znalazł się również szkic listu, którego Kiszczak ostatecznie do Wałęsy nie wysłał. Więcej informacji na ten temat TUTAJ.
Lech Wałęsa odpowiada
Lech Wałęsa skomentował publikację Polskiego Radia i „Rz”. Jego zdaniem listy, które ujawniono są sfałszowane i nie wyszły spod ręki generała Czesława Kiszczaka. Były prezydent twierdzi, że zna prawdziwych autorów i po zebraniu materiału dowodowego ujawni ich tożsamość.
Wałęsa przyznał też, że faktycznie otrzymał telefon od jednego z generałów, który miał powiedzieć mu, że władza jest zmuszona otworzyć ogień do górników z „Wujka”.
– Generał odpowiedział, pan żartuje to jest wojna i ludzie muszą w to uwierzyć i jeszcze mówił coś, ale rzuciłem słuchawkę. Przekonał mnie, że muszą strzelać by przestraszyć – napisał Wałęsa.
– Następnego dnia przyjechał wicepremier Rakowski na rozmowę odmówiłem i kazałem pilnującym mnie, by go zrzucili ze schodów, żyją świadkowie tych zdarzeń [Mazur, biskup Orszulik] – dodał.
Najnowsze komentarze