Europa i Świat
Niemcy znów wyszli na ulice. Fala protestów przeciwko ACTA 2
Niemcy znów wyszli na ulice. Podczas trwającego weekendu na terenie całego kraju znów odbyły się kilkutysięczne demonstracje w kilku niemieckich miastach przeciwko dyrektywie o jednolitym rynku cyfrowym zwanej „ACTA 2”. To jedynie wstęp do demonstracji, które odbędą się 23 marca, przed ostatecznym głosowaniem ws. dyrektywy.
Demonstracje przeciwko „ACTA 2” odbyły się na terenie całych Niemiec. Ludzie wyszli na ulice m.in. w Magdeburgu, Kolonii czy Lipsku. Warto podkreślić, iż były to spontaniczne demonstracje, a pomimo tego ich frekwencja była całkiem okazała. Organizatorzy protestów zapewniają jednak, że to nie koniec. Najliczniejsze demonstracje odbędą się bowiem 23 marca na terenie całej Europy. W tym również w Polsce. Zostaną zorganizowane na kilka dni przed ostatecznym głosowaniem ws. dyrektywy, która budzi gigantyczny sprzeciw wśród społeczności internetowej.
Wow. Tolles Zeichen #Magdeburg! #Artikel13Demo pic.twitter.com/IAmAmpg7KF
— Tim Gerrits 🇪🇺 (@derTimGerrits) March 9, 2019
#Artikel13Demo #Magdeburg pic.twitter.com/RS37l0GRqf
— Friedi Freude Eierkuchen (@friederike_tho) March 9, 2019
Wir wollen keinen #Artikel13 #Artikel13Demo #Uploadfilter #saveyourinternet pic.twitter.com/OMZKpEzQY9
— Dennis Deutschkämer (@_rony) March 9, 2019
Magdeburg macht Lärm! #Artikel13Demo #magdeburg @xPandorya pic.twitter.com/0JoHdMEs5Z
— Skumfuk (@lost_blinki) March 9, 2019
https://twitter.com/DarkPain/status/1104385739557605379
Kilkutysięczne demonstracje w Niemczech mają miejsce od końcówki lutego, gdy okazało się, iż uzgodniony został ostateczny kształt dyrektywy „ACTA 2”. Zakłada ona m.in. filtrowanie sieci, które wprowadzi artykuł 13. Portale społecznościowe takie jak m.in. Facebook miałyby filtrować każdy post opublikowany zarówno przez prywatnego, jak i biznesowego użytkownika. W teorii filtry miałyby wyłapywać naruszenia prawa autorskiego, w praktyce istnieje zagrożenie, iż doprowadzi to do prewencyjnej cenzury internetu.
Podobne zagrożenie dla wolności oraz przepływu informacji stanowi artykuł 11 dyrektywy. Zakłada on, iż giganci tacy jak Facebook czy Google będą musieli pozyskać licencje od wydawców medialnych. Przedstawiciele tej drugiej firmy mówią jednak wprost, że doprowadzi to do selekcji mediów, które pojawią się na platformie. To doprowadzi z kolei do tego, iż czytelnicy będą mieli dostęp tylko do największych mediów, które będą promowały określoną narrację.
„Obecnie Google jest otwarte dla wszystkich treści zarówno od dużych, jak i od małych wydawców. Dzięki temu możesz poznać różne punkty widzenia i tematy, publikowane przez ponad 80 000 wydawców. Wersja prawa autorskiego proponowana przez Parlament Europejski wymagałaby od wyszukiwarek uzyskania licencji, co mogłoby zmusić dostawców tych usług do wybierania, które materiały będą dostępne w wynikach wyszukiwania, a które nie. Na tym najprawdopodobniej skorzystają więksi wydawcy, natomiast w przypadku mniejszych ruch zostanie ograniczony, co utrudni małym, niszowym i nowym publikacjom znalezienie odbiorców i generowanie przychodów. W rezultacie liczba wydawców dostępnych online może znacznie zmaleć” – podają wprost przedstawiciele Google.
Czytaj także: Tysiące Niemców wyszło na ulicę. Protestują przeciwko dyrektywie „ACTA 2”